
Za mniej niż miesiąc – 18 Maja 2025 roku, rozpocznie się głosowanie w pierwszej turze wyborów prezydenckich.
W najbliższych dniach i tygodniach możemy spodziewać się jedynie pogorszenia prognozy medialnej nawałnicy; spotów wyborczych, debat i relacji z wieców, każdego z kandydatów w tych wyborach. Dla nas sprawa jest oczywista, we współczesnym świecie i bez wyjątku we współczesnej Polsce spektakl tej “rywalizacji” różnych frakcji klas rządzących służyć ma nie wyrażeniu woli czy interesu pracujących.
Wręcz przeciwnie wybory w świecie imperializmu: zarówno dla tych pod jego jarzmem jak i dla tych, których kraje go eksportują – stanowią kanał wyrażenia woli i interesu, dokładnie w takich granicach w jakich skłócone bloki rodzimych klas rządzących i ich zagranicznych mocodawców, rywalizują między sobą naszym kosztem już poza sezonem wyborczym.
Dzisiaj próbuje nam się wmówić, że stają przed nami kandydaci walczący o istotną część władzy politycznej. Z jednej strony: któryś z kolei czyściciel stołecznych mieszkań z najemców, pierwszy z kolei brudziciel Wisły: Rafał Trzaskowski – walczący o pełną taryfę zaufania dla obozu PO, tego który odzyskać miał “demokratyczne” państwo. Obozu wykorzystującego dziś wszystkie jego dźwignie, pogwałcającego jeszcze mocniej martwe prawo międzynarodowe, prawa migrantów i ulegającego retoryce reakcji w każdej sferze życia, biernie patrzącego jak ludzi pracy pogrąża kryzys mieszkaniowy i nadciągający kryzys koniukturalny w obawie, przed utonięciem swojego kapitału politycznego topiący w oparach kryzysu wszelkie iluzje postępowej polityki społecznej. Z drugiej strony stoją kandydaci obozów konserwatywnej reakcji – zarówno w narodowo-socjalnym wydaniu PiSu: w postaci z zawodu bajkopisarza historii, a z zamiłowania również i gangsterki – Karola Nawrockiego; jak i narodowego-społecznego darwinizmu w postaci biznesmena od śmieciowych staży, legalnych wałów na podatki i pijaństwa – Sławomira Mentzena. Poza powyższą żenującą grupą w kontekście szans na zdobycie władzy politycznej i w świetle wyników sondażowych nie warto nawet wspominać o kandydatach lewicy, centrum, szurskiej-prawicy czy showbiznesu, jednak co do tego pierwszego obozu, poruszymy jego kwestię w dalszej części tekstu.
To właśnie między wspomnianym marginesem społecznym wepchanym w garnitury lub pomiędzy ich rywali z granicy błędu statystycznego stanie nam wybierać w maju jeśli nad urną z kartą zdecydujemy się wyrzucić naszą siłę polityczną. Wmawianie sobie, nie ważne czy to ze wzgledów pragmatycznych czy moralistycznych, że wybór wśród tego marginesu “mniejszego zła” jest obowiązkiem obywatelskim i wyrażeniem naszej woli jest najniebezpieczniejszym ze złudzeń.
Polska demokracja burżuazyjna jak w każdym innym kraju świata, w którym taka się przejawia, znajduje się pod kontrolą mechanizmów państwa uwikłanego w imperialistyczny system światowy. Imperializm jako współczesny kapitalizm w swoim stadium monopolistycznym wyraża się przede wszystkim swoją główną sprzecznością w postaci wyzysku zdecydowanej większości narodów świata, przez kraje imperialistyczne z pomocą ich polityków-lokajów w tych ciemiężonych koloniach i półkoloniach. Agendy rodzimych rządzących, polityków, posiadaczy również są niezbywalne i stanowią jedną z fundamentalnych sprzeczności kapitalizmu zarówno w Polsce jak i wszędzie na świecie, jednak w kontekście relacji własności w szczególności dominującego imperialistycznego kapitału finansowego i ich podrzędnej roli wobec niego, znajdują one swoje główne wyrażenie wewnątrz szerszej walki wrogich bloków imperialnych o rynki i wpływy polityczne – wśród krajów półkolonialnych, takich jak Polska. Będąca półkolonią właśnie, przez te namacalne relacje w strukturze własności determinujące realia tego, gdzie leży władza polityczna.
Monopoliści, w szczególności zachodni, którzy kontrolują najszersze sektory naszej gospodarki i finansów, rękoma rodzimych lokajów bezapelacyjnie traktują elektoralizm i frekwencję wyborczą jako swój ideologiczny diament w kontraście z tym jak władza reprodukowana jest wewnątrz centr imperialnych Federacji Rosyjskiej czy Chin. Ta właśnie zbieżność ideologiczna demo-liberalnych wartości łączona fałszywie z relatywnym dobrobytem ekomicznym Polski w porównaniu do poprzednich dekad i w zestawieniu wobec innych (najczęściej półfeudalnych) półkolonii na świecie, zapewnionym przez naszą bliskość do staroeuropejskich imperiów i wolną wymianę towarową z nimi wewnątrz Unii, stanowi główne usprawiedliwienie i motor napędowy dla polskich rządzących w celu zaganiania nas do urn wyborczych. Wszystko to pod silną iluzją odpowiedzialności rządzenia państwem rękoma polskich polityków na równi z ich mocodawcami czy choćby nawet ich prywatnymi interesami. Jednak dokładnie, przez te zastane dynamiki relacji własności szeroki udział w wyborach nadaje się jedynie jako kupon zaufania dla rodzimych lokajów, lawirujących jako reguła w stronę żbieżności interesów z siłami imperialistycznego kapitału.
Wielowarstowa kontrola nad dialogiem społecznym w obliczu tych wyborów, rękoma monopoli medialnych, nastawiona jest dwubiegunowo na ich zbieżne, przewodnio imperialistyczne interesy: propaguje skłócenie klas pracujących różnych narodowości, straszy nadciągającą wojną usprawiedliwiając odbieranie nam praw i finansowanie militaryzacji, demonizuje najwyższe formy walki antyimperialistycznej jako terroryzm z jednej strony. Natomiast z drugiej strony jako rozwiązanie wszystkich problemów przedstawia udział w wyborach, jako najważniejszy wyraz woli politycznej mimo że ograniczony do wyboru burżuazyjnego polityka, przedstawiając nam to jako pełny wachlarz wyrazu woli i interesu ludu. Wszelkie kryzysy państwa lub rządzącego obozu, przy wysokich frekwencjach mogą być w ten sposób zrzucone na ten nasz “zły” wybór, kryjąc tym samym nierozwiązywalne w naszej rzeczywistości sprzeczności systemu których wypunktowanie, przez klasę pracującą jest pierwszym logicznym krokiem do odrzucenia go w samym sednie jego odradzania się w obecnie zastanej formie – z wewnątrz prywatnej urny kapitału.
Chcemy tu podkreślić, że powyższe obserwacje nie mają na celu podważenia procesu demokratycznego samego w sobie, wręcz przeciwnie uważamy że punktując wobec jakich sił jest on podrzędny obecnie w swojej formie wyborczej, możemy lepiej zrozumieć prawdziwą potrzebę jego obrony w tych sferach, które znajdują się w III RP, ale i w całej Unii Europejskiej, pod atakiem jednocześnie dających nam szersze pole wyrażenia prawdziwie postępowych postulatów. Prawa wolności słowa, zgromadzeń, sprawiedliwego nieupolitycznego procesu sądowego, itd. Możemy dzięki takiej analizie obserwować granice postulatów i praktyki politycznej uczestników parlamentaryzmu, a także to w jakich granicach są one historycznie podtrzymywane, a wykraczjąc poza nie – porzucane. Chcemy także podkreślić, iż podejście absentyzmu nie leży w żaden sposób w sprzeczności z wyrażeniem swoich postępowych interesów w sezonie wyborczym oraz walką o nie. Wszystko z racji tego że taki absentyzm jest pozytywnym wyrażeniem takich interesów – jest on aktywny. Ma na celu angażowanie społeczeństwa w pierwotną formę walki o nową siłę, która umożliwia urzeczywistnianie prawdziwie postępowych zmian. Odrzuca on jednocześnie zgubną taktykę najbardziej “postępowych/rewolucyjnych” zwolenników aktywnego uczestnictwa w wyborach i jej historyczne efekty w postaci sinusoidalnych sukcesów i porażek przy urnie, skupianie się na parlamentarnym kretynizmie jako głównej formie walki, po czym wtapianie się w liberalne szkrzydła socjaldemokracji (jak w przypadku choćby Zandberga) lub umacnianie systemu poprzez uczestnictwo wyborcze z promilowymi wynikami, przez dekady.
Bojkot stanowi odpowiedź na podtrzymywanie imperializmu przy urnie. Jest on uniwersalny, jednocześnie świadomie wzywający do eskalacji walki o prawa demokratyczne, które pozwalają nam prawdziwie wyrazić naszą wolę zerwania tych relacji, które utrzymują system światowy. Jest to o tyle istotne, że w rzeczywistości wraz z zagrożeniem dla imperializmu uderza on najmocniej tam, gdzie czuje się zagrożony lub gdzie może eksportować swoje problemy – w półkoloniach, w tym w na przykład w Polsce – wprost w prawa którymi jego zachodnie warianty się chełbią.
Popadając w ideologiczny i militarny kryzys wobec swojej niemocy w dokonaniu czystki etnicznej w Palestynie, upokorzony na polu bitwy przez jej ruch oporu – niszczy on w Polsce porządek prawny pokazując, że pisane na kolanie uchwały naszych lokajów w obronie syjonistycznych agentów imperializmu jankeskiego stoją ponad konstytucją i ratyfikowanymi traktatami międzynarodowymi – ponad wartości do których ten system ma czelność odwoływać się nad urną. Niszczy on dalej porządek konstytucyjny brutalnym atakiem, wobec praw fal uchodźców wypędzonych z domów, które powstały przez imperialistyczne wojny grabieżcze, do współpracy w których NATO wciągnęło ochoczą na podlizanie się Polskę – jako współzbrodniarza (artykułem V do wojny napastniczej w Afganistanie i do tworzenia polskiej strefy okupacyjnej przy inwazji Iraku), co najważniejsze niszczy on ten porządek prawny zawieszając prawo do azylu nad Wisłą właśnie w momencie, w którym idzie to coraz bardziej na rękę elitom za Odrą, bezpośrednio w zaprzeczeniu przedwyborczych postulatów obozu u władzy w Polsce.
Wobec tych reakcyjnych tendencji imperializmu przeciw naszym prawom demokratycznym, wybory w nim nie mienią się jako tendencja zmiany i postępu społecznego. Są one hydrą jej politycznej siły, przebranej w najlepszym wypadku za jej reformistyczny łeb. Łeb który w czasach kryzysów jak choćby obecnie, mieni się cofaniem narracji klasowej, łączonej ze swoją słabością polityczną i w warunkach polskich – przyzwoleniem na propagowanie zbrodni ludobójstwa wewnątrz swojego “postępowego” obozu – wystarczy spojrzeć na wypowiedzi niektórych posłów Nowej Lewicy w sprawie “prawa izraela do obrony”, a następnie spróbować znaleźć informację czy w jakimkolwiek stopniu wpłynęły one na decyzję oddzielenia się od ich grupy parlamentarnej, ich wieloletnich koalicjantów z Razem, żeby wiedzieć na dobre gdzie leży interes Biejat i Zandberga, a gdzie miliardowych mas ludzkości narodów i ludów najbrutalniej ciemiężonych.
Ponad powyższe przykłady uważamy, sam w sobie fakt historycznej niemocy wyzwolenia się spod jarzma opresji dokonywanej “ręką Pana” jako wystarczający dla całkowitego odrzucenia wyborów w granicach państwa takiego, jak każde inne obecnie na świecie. Wyrastającego z kradzieży zasobów, pracy naszej i tej bratnich ludzi pracy, szczególnie w narodach ciemiężonych, do rąk monopolistów. Nawet jeśli w obliczu kryzysu wyrasta też okazjonalnie silny, radykalny ruch reformistyczny możemy spojrzeć jak współcześnie kapituluje on pod presją – jak choćby w przypadku Grecji i Syrizy – wobec finansjerzy unijnych lub na drugim końcu medalu, gdy ten reformizm jest szczery w swych intencjach, ale bez wyrażenia tego w walce o nową siłę poza urną, zostaje on brutalnie zmiażdżony jak w przypadku Chile Allende. Uważamy, że ideologia klasy pracującej stanowi tendencję historyczną, a jak wiemy to nie elektoralizm jest położną historii, która umożliwia poczęcie tendencji w dominującą rzeczywistość. Ponadto kompletne odrzucenie procesu wyborczego jest tendecją realnej rewolucyjnej praktyki łączącą wszystkie najbardziej zaawansowane siły walki antyimperialistycznej i klasowej także w dzisiejszym świecie, przyjmując tą taktykę umożliwiamy sobie jedność akcji z uciśnionymi ludźmi świata, w najbardziej pierwotnej formie bezpośrednio łącząc ogół naszej walki z tymi wyrazami siły politycznej.
Ponad uniwersalne prawa imperializmu i realia historyczne tym bardziej za słuszne uważamy nawoływanie do bojkotu dzisiaj, w kontekście najbliższych wyborów. To wszystko, przez rozwijającą się w naszej dekadzie tendencje do coraz brutalniejszych starć wrogich bloków imperialnych kosztem mas pracujących – tak jak na Ukrainie. W kontekście analogicznego zagrożenia w postaci imperializmu rosyjskiego mogącego napaść na nasz kraj, wszelkie debaty publiczne toczą się w próżni: wzmocnienia sił zbrojnych, aparatu represji państwa i uszczelnieniu metod poboru. Widzimy tu, że każdy z kandydatów w tych wyborach chce grać w wojenkę naszym życiem, nikt nie proponuje tu prawdziwej militaryzacji społeczeństwa, jedynie mówiąc o organach państwa. Dla wiekszości prawdziwy powód niechęci do uzbrojenia najszerszych mas jest dość jasny. Jednak jakby tego było mało, wielu kandydatów chce wystawić nam dodatkowo rachunki tej mobilizacji w postaci osłabienia usług publicznych i świadczeń. O ile niedozbrajanie mas pracujących nie zaskakuje, o tyle wszyscy kandydaci mówiący o “oszczędzaniu” kosztem militaryzacji i służb, aktywnie podkopują nasze zdolności do samoobrony. W obliczu fal dezercji w Ukrainie oraz milionów uchodźców idących do naszego kraju ze wschodu utartym szlakiem migracji ekonomicznej, wszelkie pogorszanie dobrobytu w sytuacji zagrożenia wojną może jedynie prowadzić do zadania sobie pytania: Dla kogo tak naprawdę przyjdzie nam walczyć?
Dla nas odpowiedź jest jasna, walczyć przyjdzie nam w interesie tego kto wyraża naszą siłę, a wyrazić ją dziś dla samych siebie, dla interesu klasy pracującej, możemy nie dając się rozdzielić nad urną na politykę rozbicia między powierzchownie skłócone partyjki i ich kandydatów – tylko tą walką u systemowych podstaw można wyrażac w pełni nasz interes, można budować organizacje broniące jego konkretnych aspektów w każdej sferze życia społecznego, budować nową siłę. Tylko z nią wypowiedzieć można wojnę wojnie. Taka wojna jest jedyną, w której przypłacając życiem nie popełniamy samobójstwa. Jak widzimy za Bugiem – nawet jeśli, przez chwilę NATO albo “armia europejska” rzuci się ku naszej obronie w walce pod banderą obecnego państwa, to przyjdzie nam za ich usługi zapłacić taką samą skalą grabieży, jak gdybyśmy się poddali. Niezależna, klasowa organizacja w każdej sferze życia społecznego, jest jedynym co odróżnić może największe poświęcenie dla naszej przyszłości jako eposu historii od największego poświecenia, jako jej niezrozumiałego dla przyszłych pokoleń rozdziału.
Ponad podstawę dla realnego oporu wobec wojny i destrukcyjnej militaryzacji, bojkot stanowi odpowiedź na wspomnianą już wcześniej postępującą tendencję represji praw demokratycznych w każdej innej sferze życia politycznego. Nie bez powodów rekordowa frekwencja z ostatnich wyborów parlamentarnych oklaskiwana była jako “święto demokracji”, ten wyraz zaufania dla aparatu państwa przypłaciliśmy brakiem konkretnego rozwiązania “upolitycznienia sądownictwa”, o co tak obecna koalicja władzy miała walczyć – utwierdzając każdego świadomego człowieka o fakcie upolitycznienia sądownictwa jako podstawy dla jego istnienia. Jednak co najważniejsze w obliczu szumu wokół rekordowej frekwencji, rządzący zgodnie mogli porzucić coraz więcej aspektów prawdziwie demokratycznych, które nam pozostawały. Do specyficznych tego przykładów należy histeryczna nieraz nagonka w poszukiwaniu “rosyjskich wpływów” na każdym kroku, ta o ile wymierzona celnie uderza co prawda jedynie w obóz wrogiego, równie zgniłego bloku imperialnego co obecne zachodnie monopole kształtujące nasze życie, jednak stanowi ona kolejny niebezpieczny precedens umacniania prawnych narzędzi aparatu represji wobec nas wszystkich. Jak już zdążyliśmy wspomnieć, prawdziwym wyrazem odrzucenia wszelkiego prawa ponad interesy lokajstwa politycznego, było wydanie w zgodzie na linii PiS-PO uchwały co do ignorowania nakazów aresztowania izraelskich zbrodniarzy wojennych. To wszystko po wyborze Trumpa na prezydenta wpisało się harmonijne zarówno w służalstwo polskich elit, jak i w tendencje faszyzacji zachodzącą w centrach imperialnych w obliczu ich ideologicznej i wojskowej porażki, przeciw oporowi narodu palestyńskiemu. Podkreślamy raz jeszcze, zawieszenie prawa do azylu na rzecz interesu reakcji całego starego kontynentu, poza bestialskim aspektem humanitarnym, również stanowi kolejne zerwanie konstytucyjnego porządku, który nie może ustać w obliczu konsekwencji systemu który utrzymuje, a bezapelacyjnie taką konsekwencją jest migracja z krajów, które pomogliśmy zniszczyć!
Tu znów widzimy bojkot jest odpowiedzią! Odpowiedzią stającą w obronie sumy naszych praw demokratycznych, nie dając ich obecnym złodziejom promilu zaufania! Klasy pracującej czujnie patrzącej na efekty pracy polityków poza horyzont, ich dzisiejszych postulatów !
Wreszcie bojkot jest odpowiedzią w postaci wyrażenia siły politycznej w obliczu zdrady i niemocy parlamentarnej lewicy (zarówno NL jak i Razem). Lewicę parlamentarną wymierającą w granicach sondażowego błędu statystycznego. Lewicę, która zgodnie zagłosowała w sejmie nad tym targającym nas ku cudzej wojnie, kryzysowi i rozbiciu praw demokratycznych rządem. Nie bez powodu w swoim nawet najbardziej “klasowym” przekazie Zandberg może skupiać się jedynie nad konkretnymi postulatami, bądź wsparciami dla konkretnych protestujących grup, a nie wokół ogółu siły klasy pracującej. Poza tym że Razem jest całkowicie współodpowiedzialne za dopuszczenie obecnego rządu do uformowania, przez głosowanie na niego “bez bicia brawo”, to wie ono jednocześnie że musi grać w te zagrywki, bo władza sejmowa ani prezydencka nie wyrasta z władzy klasy pracującej. Wszelkie ochłapy postępowej polityki społecznej jakie mogą być przez oba ugrupowania lewicy parlemantarnej nam rzucone, zostaną zmielone w wirze reakcji obecnego kryzysu światowego. Wir ten, który do teraz pomimo kompletnej prostytucji polskiej lewicy w jego stronę i tak tych ochłapów dopuścić nie zamierza.
Bojkot i budowa klasowych organizmów politycznych nie wykluczają walki o reformy społeczne, wręcz przeciwnie. Jednolita linia klasowa skupiająca te reformy wokół siebie buduje własny wir, który jako jedyny kanalizować może każdą z walk – od aborcyjnej, po prawa małżeńskie – wokół centrum sztormu w którym znajduje się interes nowej klasowej siły politycznej; siły, która skupia się wokół walki klasowej – udziału w której interes posiadają najszersze warstwy społeczeństwa. Walka klasy pracującej jest walką o nową siłę, jest też jednak bezapelacyjnie możliwa dzięki uzbrojeniu się w materializm, on zaś wraz z zwycięstwem tej siły jest prawdziwą gwarancją zakończenia reakcyjnego upolitycznienia praw i represji wobec kobiet, czy mniejszości seksualno-płciowych. Raz na zawsze może on zakopać demagogię praw “życia poczętego” nad życie kobiety, rodziny jako metafizycznego bytu zarezerwanego dla osób których biologia, intymność i środowisko akurat wylosowały się w zgodzie z jego XVIII wieczną ideą, oraz demagogię wokół tożsamości płciowej analogiczną do tej o rodzinie, dodatkowo wyrażoną całkowitym ignorowaniem rozwoju nauki w tej kwestii, przez większość sceny politycznej.
Bojkot jest w swoim sednie najbardziej bezpośrednim i zaawansowanym wyrażeniem nowej siły w naszej obecnej rzeczywistości, bo świadomy stanowi jej ideologiczne przyjęcie – jako zaprzeczenia tej obecnej. Tak więc, jak walka o pełną władzę nad naszymi ciałami czy prawo do uznania naszej miłości i tożsamości, ta nowa siła i jej zderzenie z reakcją skończyć się może tylko zwycięstwem lub tymczasową porażką, gdyż kompromis uderza w naturę obu kontynuując odradzenie się nowego, wynikającego z obecnego i najzwyczajniej nieuchronnego – zarówno kompromis jak i “porażka” są tu z natury tymczasowe.
Podsumowując, świadomy bojkot wyborczy w obliczu obecnej sytuacji w Polsce: namacalnych wpływów imperialistycznych na naszą politykę i pogwałcenie w ich imieniu porządku prawnego oraz fundamentalne sprzeczności systemowe, jak i doświadczenie historyczne ruchów reformistycznych, które wskazują na niemoc przezwyciężenia tych niszczycielskich procesów na urną, daje nam broń odmowy nadania taryfy zaufania dla wszystkich sił politycznych uwikłanych w podtrzymywanie obecnego. Zarówno dla tych z nich, które wojny oraz poddaństwa wobec imperializmu się nie wstydzą, tych które chcą się przysłonić lewicowym reformizmem i tych które swoją zastaną siłą polityczną szantażują nas mówieniem o sobie jako “mniejszym źle”. Im mniej głosów na kogokolwiek, tym mniej siły dla nich i więcej dla Nas.
Wzywamy, więc zgodnie:
Nie głosuj w wyborach przezydenckich!
Bojkotuj!
Zbudujmy Nową Siłę!
